poniedziałek, 19 maja 2014

Wycieczki ze Stambułu #3: Trochę dalszy Wschód / Trips from Istanbul #3: Not that Far East

Merhaba!

Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć ten post, który miał w końcu być o naszej wyprawie na wschód Turcji. Naprawdę nie wiem, bo gama doświadczeń i przeżyć, jakich doświadczyliśmy, była tak wielka, że trudno jest wybrać to, co najważniejsze. Mogłabym napisać tysiące stron o tej wycieczce, ale zamiast tego zaprezentuję Wam ogólny obraz i zostawię was z zapierającymi dech zdjęciami :)

Podczas planowania zdecydowaliśmy się na formułę "cztery dni, cztery miasta". Na początku powstał plan zwiedzenia Mardin i Gaziantepu, następnie dodaliśmy do listy Şanliurfę (To jest dawne Hrabstwo Edessy z czasów krucjat! Musimy tam jechać!), a ostatecznie Zofia zdecydowała, by pójść na całość i na naszej liście znalazł się Diyarbakır. To była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć. Każde z tych miast ma swój wyjątkowy klimat i duszę, których nie da się opisać. Mam dla was dobrą radę – jeśli ktokolwiek kiedyś powie wam, że nie warto jechać na wschód Turcji, bo "to przecież wschód" lub "nic tam nie ma" – nie słuchajcie go! To była najlepsza z naszych wycieczek i dosłownie zakochałam się w każdym z tych miast. Jeśli jesteście w Turcji i chcecie "poczuć" ten kraj – musicie tam jechać. Dlaczego?

1. Po pierwsze – atmosfera. Jest inna niż ta w Stambule, Izmirze czy Ankarze. Mimo że po ulicach jeżdżą te same dolmusze, zakupy robimy w tych samych sklepach, zatrzymujemy się na podobnych przystankach i chodzimy do podobnych knajp, jest coś innego w nich wszystkich. Być może jest to świadomość, że jesteśmy dalej od Europy a bliżej Bliskiego Wschodu – Syrii, Iraku czy Iranu. Rozdarcie między byciem Europejczykiem a mieszkańcem Bliskiego Wschodu nie jest tu bowiem palącą kwestią. A może po prostu nie jest tam tak kosmopolitycznie i gwarno jak w Stambule. Mimo że jest to bardzo wielokulturowy region, nie jest tak międzynarodowy; jest niezwykle żywy, choć nie z rodzaju tych, które nigdy nie śpią. A dzięki temu naturalny i bardziej autentyczny.

2. Po drugie – ludzie. Są bardzo otwarci, radośni i optymistyczni. Z podroży przywieźliśmy tylko dobre wspomnienia. W Mardin znaleźliśmy gospodarza w kilka minut. Nie tylko przygotował dla nas pyszne śniadanie, ale także spędził z nami cały następny dzień. W Diyarbakır nieustannie jedliśmy i bawiliśmy się w towarzystwie naszego dowcipnego gospodarza i jego pomocnego przyjaciela. W Şanlıurfie zatrzymaliśmy się u bardzo interesującego starszego pana, który przygotował dla nas kolację i opowiedział nam wiele ciekawych historii ze swojego życia podróżnika. Wszyscy nasi gospodarze byli kochającymi życie i pełnymi pasji ludźmi, którzy wiele nas nauczyli. I, co najważniejsze, okazali nam niesamowitą gościnność, zabierając nas do nieodkrytych miejsc, wożąc nas po mieście czy jedząc razem z nami. Wypiliśmy z nimi tak wiele herbat, zawsze świetnie się przy tym bawiąc. Najbardziej w ludziach ze wschodu Turcji ujęła mnie ich uprzejmość i skromność, a także chęć poznawania nowych osób i dzielenie się historiami. Poznaliśmy bardzo wielu mieszkańców i każdy, nawet w krótkiej rozmowie, okazał się kimś ciekawym i bardzo otwartym.

3. Po trzecie – jedzenie. Jeszcze NIGDY nie jadłam tak dobrze i tak wiele w moim życiu. Najlepsze doświadczenia na polu turystyki gastronomicznej mieliśmy w Diyarbakır. Wciąż śni mi się po nocach chrupiący i soczysty ciğer, słodki jak diabli kadayıf, wyborne syriackie wino wraz z przepysznym serem i oczywiście nasze najlepsze odkrycie – menengiçczyli pistacjowa kawa. Dosłownie oszaleliśmy po jej wypiciu i zaczęliśmy szukać jej w Urfie, a potem w Stambule (możecie spróbować jej w kawiarni Ağa Kapısı ;)) W Urfie próbowaliśmy kawy mırra, zupełnie odmiennej, której kwaskowatość nas jednak nie zachwyciła. W przeciwieństwie do kawy pokochaliśmy tamtejszy urfa kebap :) Niestety, nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by usiąść i nacieszyć się symbolem Gaziantepu, czyli baklawą. Ale by uniknąć wstydu, zdecydowaliśmy się znaleźć ten przysmak na lotnisku i zjedliśmy wreszcie słynną baklawę w Güllüoğlu. Mówię wam, jeśli jedziecie na wschód Turcji, jest tam tak wiele rzeczy do spróbowania, których nie możecie pominąć. Wydajcie wszystkie pieniądze na jedzenie a nie pożałujecie!

4. Po czwarte – historia. Wschód Turcji to miejsce, gdzie historia działa się od najdawniejszych lat. Tam w końcu rozpoczyna się starożytna Mezopotamia. W Diyarbakır możecie podziwiać rzekę Tygrys, w Urfie zaś przez miasto przepływa Eufrat. Nie tylko te dwie ważne rzeki, które dały początek cywilizacjom, są znaczące dla regionu. Şanlıurfa to dawne Hrabstwo Edessy, założone przez krzyżowców po I krucjacie w 1098 roku. W niektórych częściach miasta wciąż możemy poczuć się jak w państwie łacinników. Gaziantep i Mardin to z kolei miasta uważane za najdłużej zamieszkane ośrodki na świecie, pamiętające Hetytów, Elamitów, Asyryjczyków i Babilończyków. Diyarbakır to antyczna Amida, z drugimi najdłuższymi murami miejskimi na świecie.

5. Ostatnim punktem jest multikulturowość. Wschód Turcji to naprawdę wielokulturowy region. Dzięki położeniu geograficznemu spotkamy tam różne nacje, języki i religie. Na ulicy turecki miesza się z kurdyjskim dialektem kurmandżi, perskim, arabskim i armeńskim. W Urfie czy w Mardin możemy zobaczyć nazwy miejsc czy informację dla turystów zarówno w tureckim, jak i arabskim. Przechodząc koło starego meczetu, natykamy się na stojące nieopodal synagogę, kościół ormiański czy syriacki monastyr. Ludzie czasami mają problemy z określeniem swojej przynależności – czy czują się Turkami, Arabami, czy też Kurdami. Wolą powiedzieć, że pochodzą z Mardin, Urfy, Van czy też z hatayskiego Iskenderun. Multikulturowość tych miast powoduje, że każdy czuje się tam dobrze. Istnieje tam także szeroki wachlarz podejść do życia – od konserwatywnego po całkowicie szalony i młodzieżowy. Ojcowie i dziadkowie przesiadują w tradycyjnych tureckich meyhane, podczas gdy ich dzieci wolą pójść do pubu i napić się ulubionego piwa Bomonti, przysłuchując się koncertowi rockowemu.

*

I have absolutely no idea how to start this post, which is supposed to be about our trip to the east of Turkey. I really don't, because the range of experiences I had was so rich that it's hard to choose what is the most important. I could've written thousands of pages about our trip but instead I will just give you an overall image and leave you with some breathtaking photos :)

As we planned, we decided to do 'four cities in four days'. Initially, we were planning to see Mardin and Gaziantep, then we added Şanlıurfa (It's the old Edessa County from the time of Crusades! We gotta go there!) and finally Zosia decided that we have to take as much as we can and we put Diyarbakır on our list. It was the best decision ever. Every city has its own very special climate and a soul that cannot be described. I have only one advice for you – if anyone ever tells you it's not worth going to the east of Turkey cause 'it's the east' or 'there is nothing special there' – don't listen to them. It was our best trip and I fell in love with all those cities. If you are in Turkey and you want to get a feeling of the country – you have to go there. Why?

1. First and foremost – the atmosphere. It's different than Istanbul, Izmir or Ankara. Even though you can see almost the same dolmuş, shops, bus stations and cafés, there is something different about it. Maybe it's the realization that we are further from Europe and closer to the Middle East – Syria, Iraq and Iran. The struggle between being European or Middle Eastern is not much of an issue there. Or maybe it's just different, not as cosmopolitan and garish as Istanbul. Although it's still a very multicultural place, it's less international; it's really lively, yet not one that never sleeps. And thanks to that, it's simply more authentic.

2. Secondly, it's the people. They are so welcoming, cheerful and optimistic. We had only good experiences. In Mardin, in a few minutes we found a host who not only prepared a lovely breakfast for us, but also hanged out with us the next day. In Diyarbakır, we spent a great time eating and partying with our amusing host and his helpful friend. In Şanlıurfa, we stayed with a really interesting elder man, who prepared dinner for us and told us some amazing stories from his life of travelling. All our hosts were life-loving and passionate people who taught us a lot. And, most importantly, they showed us a great hospitality, taking us to unknown places, driving us around the city and sharing food with us. We drank so many teas with them, always having loads of fun. What I love about people from the east is their politeness and modesty as well as interest in meeting new people and sharing stories. We met a lot of people and everyone, even in brief conversation, turned out to be interesting and open-minded.

3. Thirdly – the food. I have NEVER eaten so good or so much in my life. The best food-tourism experience we had was in Diyarbakır. I still dream about the crusty and juicy ciğer, the sweet as hell kadayıf, the tasty Syriac wine with delightful cheese and our best discovery – menengiç, pistachio coffee. We went absolutely crazy after drinking that and started to look for it in Urfa and then in Istanbul (by the way, you can have some in the Ağa Kapısı café ;)). In Urfa, we tried the mırra coffee, which was totally different, but its sourness did not appeal us. We did however love Şanlıurfa's urfa kebap :) I hate to say that, but unfortunately we didn't have enough time to sit and enjoy the symbol of Gaziantep – baklava. But, to avoid the shame, we decided to find one at the airport and we did eat the baklava in Güllüoğlu. I'm telling you: if you're going to the east of Turkey, there is a great deal of local food that you simply have to try. Even if you spend all your money on food there, you will not regret it at all.

4. Fourthly – the history. The east of Turkey is a place where history happened from the very beginning. It is where the ancient Mesopotamia started. You can see the river Tigris in Diyarbakır, and Euphrat in Şanlıurfa. The two rivers that let the civilisations evolve are not the only signs of long and significant history of the region. Şanlıurfa is the former County of Edessa, established after the first crusade in 1098, and in some parts you can still feel like in an old crusaders' state. Gaziantep and Mardin, on the other hand, are considered to be one of the oldest continuously inhabited cities in the world, remembering the times of the Hitties, the Elamites, the Assyrians and the Babylonians. Diyarbakır was ancient Amida, with the second-longest city walls in the world.

5. Last but not least – multi-culti. The east of Turkey is a really multicultural region. Thanks to its geographical location, there are many different nations, languages and religions. In the streets, Turkish mixes with the Kurdish dialect kurmanji, Persian, Arabic or Armenian. In Urfa and Mardin you can see the names of places or tourist information both in Turkish and Arabic. You walk next to an old mosque only to find yourself right in front of a synagogue, an Armenian church or a Syriac monastery. People are sometimes not quite sure if they are more Turkish or Arabs, or even Kurdish. They prefer to say they are from Mardin, Urfa, Van or Hatay's Iskenderun. The multiculturalism of those cities makes you feel you are more than welcome. There is also a big range of lifestyles – from conservative to totally funky. Fathers and grandfathers sit in traditional Turkish meyhane, while their children choose pubs where they can drink their favourite Bomonti beer and listen to rock concerts.

Muzeum Miejskie w Mardin / City Museum in Mardin

Charakterystyczny meczet w Mardin / A very typical Mardin mosque

W meczecie... / In the mosque...

Medresa Kasimiye / Kasimiye Medresa

Kościół Czterdziestu Męczenników / Forty Martyrs Church

Wnętrze Ulu Camii w Mardin / Inside of the Ulu Camii in Mardin

Widok na cytadelę w Mardin / The Citadel's view in Mardin

Pyszny kadayif w Diyarbakir / A tasty Diyarbakir kadayif

I... śniadanie w stylu Diyarbakir / And... the breakfast Diyarbakir style

Urfa w pełnej krasie / Beautiful Urfa

Sanliurfa

Ulu Camii w Urfie / Urfa's Ulu Camii

Ulu Camii

Ech, te dywany... / Eh, those rugs...

Słynne przyprawy z Urfy / Famous Urfa spices

Staw Abrahama ze świętymi karpiami w Urfie / The fish lake of Abraham in Urfa, fot. Zofia Olender


Widok na Tygrys w Diyarbakir / the view on Tigris river in Diyarbakir, for. Zofia Olender


Menengic!, fot. Zofia Olender

Foto: Huzun
Korekta: Agata Ostrowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz